Niedziela, 21 listopada 2010
Dobry dzień czyli o rowerze i wspinaczce:)
To był bardzo dobry dzień. Wczorajszy dzień
Po pochmurnym poranku wyszło słonce i chociaż nie było specjalnie ciepło, to bardzo przyjemnie z tym słoneczkiem.
Naładowana obejrzeniem Pucharu Świata w narciarstwie biegowym, wyjechałam z założeniem zrobienia sobie dosyć mocnego treningu.
Nie dało się jechać zbyt szybko, ponieważ wiatr wiał tak dosyć duży i to była taka trochę walka z wiatrem.
Trasa płaska, ale trochę inna niż zwykle ( znudziło mi się trochę jeżdzenie tą samą trasą po Lesie R).
Tak więc : Tarnów- Ostrów-Bogumiłowice- Sieciechowice, Łukanowice- Isep-Wojnicz- Debina Zakrzowska- Łetowice-Wierzchosławice- Ostrów-Tarnów.
A wieczorkiem wybrałam się obejrzeć Puchar Polski we wspinaczce sportowej.
Zanim jednak dotarłam na halę Tarnovii, to był wizyta w Empiku i taki trochę z wyprzedzeniem prezent mikołajkowy dla siebie samej czyli dawno planowany zakup w postaci książki Moniki Piatkowskiej ( to takie moje tegoroczne odkrycie literackie, naprawdę świetnie Monika pisze, polecam „Krakowską żałobę”, rewelacyjna historia z Krakowem w tle, napisana pięknym językiem) oraz koncertowa płyta Indios bravos ( On stage).
Nie lubie robić zakupu i biegać po sklepach, ale takie zakupy lubię wyjątkowo.
Korzystając z okazji ( hala Tarnovii jest przy dworcu PKP), poszlam obejrzeć wyremontowany dworzec z wielka popmą otwierany tydzień wcześniej i ochrzczony najpiękniejszym dworcem w Polsce. To fakt dworzec wybudowany 100 lat temu, teraz po remincie robi wielkie wrażenie. Zwłaszcza wieczorem , podświetlony światłami latarni.
A potem była wizyta w hali Tarnovii. Byłam w tej hali raz w życiu ( o ile się nie mylę) i aż trudno uwierzyć , ze to było pewnie ponad 20 lat temu. Wtedy przyjechałam z moją Stalą Mielec na jakiś turniej eliminacyjny do następnej fazy Mistrzostw Polski juniorek.
Przygnębiające wrazenie robi ta hala. Jeśli Tarnovia jest miejskim klubem ( nie wiem czy tak dalej jest), to nie jest to dobra wizytówka dla miasta.
Naprawdę przykre wrażenia.
No , ale nie o tym miało być. Miało być o zawodach we wspinaczce.
Widziałam już kiedyś Puchar Świata we wspinaczce ( ale to była konkurencja na czas, zawody odbywały się na hali TOSiR w Tarnowie i to było niesamowite widowisko). Wczoraj oprócz konkurencji na czas , były jeszcze zawody na prowadzenie i to one zrobiły na mnie największe wrażenie.
Tarnów to taki mocny ośrodek jeśli chodzi o wspinaczkę sportową. Wiadomo stąd jest Tomek Oleksy i Edyta Ropek ( zdobywcy Pucharów Świata). Tym razem nie było Edyty, był Tomek, który chyba powoli konczy swoją zawodową karierę i bardziej skupia się na pracy z młodzieżą. Tomek w obydwu konkurencjach zajął drugie miejsce.
Powiem tak… mam ogromną przyjemność z patrzenia na ludzi na ścianie. Ludzkie ciało wyczynia tam na tej ścianie tak niesamowite rzeczy i wygląda tak pięknie. Po prostu to jest czyste PIĘKNO.
Tu jest tylko sztuczna ściana, myślę, ze jak dojdzie do tego skała… to można doznać ekstazy patrząć. Nie wiem co takiego w tym jest, ale jak patrzę na wspinaczy, nawet jak się nie wspinanją to w ich ruchach jest coś fajnego, taka naturalna gibkość…
Kiedy patrzyłam na zawody na prowadzenie uświadomiłam sobie jedną nie fajną rzecz… niestety moje kolano chore takich ewolucji nie wytrzyma, tak więc chyba muszę się pogodzić z tym, że moje zabawy na ściance będą znacznie ograniczone i będą się sprowadzać do jakichś łatwych dróg.
Zresztą co tu dużo mówić… Boże.. skala trudności tych dróg była taka, ze tylko jedna kobieta przeszła całą drogę, a wśród mężczyzn żaden nie dał rady.
Niewiarygodne ile ci ludzie mają siły w rękach, jak potrafią wisiec na jednej ręce…
Nikt kto nie próbował wspinania się na ściance, nawet nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.
A dzisiaj słonce znowu świeci od rana, więc zaraz jadę na trening i być może dzisiaj ruszę gdzieś w górki.
Edyta się wspina na skałkę w Zurowej ( nasz piekny powiat tarnowski)
a tutaj początkowe kadry z zawodów, na których kiedyś byłam i ścianka na tarnowskim TOSiR, na której miałam okazję się wspinać
http://www.tarnow.pl/index.php/pol/Galeria/Galeria-Miasto/Galeria-Miasto-2010/Uroczyste-otwarcie-wyremontowanego-dworca-PKP
Po pochmurnym poranku wyszło słonce i chociaż nie było specjalnie ciepło, to bardzo przyjemnie z tym słoneczkiem.
Naładowana obejrzeniem Pucharu Świata w narciarstwie biegowym, wyjechałam z założeniem zrobienia sobie dosyć mocnego treningu.
Nie dało się jechać zbyt szybko, ponieważ wiatr wiał tak dosyć duży i to była taka trochę walka z wiatrem.
Trasa płaska, ale trochę inna niż zwykle ( znudziło mi się trochę jeżdzenie tą samą trasą po Lesie R).
Tak więc : Tarnów- Ostrów-Bogumiłowice- Sieciechowice, Łukanowice- Isep-Wojnicz- Debina Zakrzowska- Łetowice-Wierzchosławice- Ostrów-Tarnów.
A wieczorkiem wybrałam się obejrzeć Puchar Polski we wspinaczce sportowej.
Zanim jednak dotarłam na halę Tarnovii, to był wizyta w Empiku i taki trochę z wyprzedzeniem prezent mikołajkowy dla siebie samej czyli dawno planowany zakup w postaci książki Moniki Piatkowskiej ( to takie moje tegoroczne odkrycie literackie, naprawdę świetnie Monika pisze, polecam „Krakowską żałobę”, rewelacyjna historia z Krakowem w tle, napisana pięknym językiem) oraz koncertowa płyta Indios bravos ( On stage).
Nie lubie robić zakupu i biegać po sklepach, ale takie zakupy lubię wyjątkowo.
Korzystając z okazji ( hala Tarnovii jest przy dworcu PKP), poszlam obejrzeć wyremontowany dworzec z wielka popmą otwierany tydzień wcześniej i ochrzczony najpiękniejszym dworcem w Polsce. To fakt dworzec wybudowany 100 lat temu, teraz po remincie robi wielkie wrażenie. Zwłaszcza wieczorem , podświetlony światłami latarni.
A potem była wizyta w hali Tarnovii. Byłam w tej hali raz w życiu ( o ile się nie mylę) i aż trudno uwierzyć , ze to było pewnie ponad 20 lat temu. Wtedy przyjechałam z moją Stalą Mielec na jakiś turniej eliminacyjny do następnej fazy Mistrzostw Polski juniorek.
Przygnębiające wrazenie robi ta hala. Jeśli Tarnovia jest miejskim klubem ( nie wiem czy tak dalej jest), to nie jest to dobra wizytówka dla miasta.
Naprawdę przykre wrażenia.
No , ale nie o tym miało być. Miało być o zawodach we wspinaczce.
Widziałam już kiedyś Puchar Świata we wspinaczce ( ale to była konkurencja na czas, zawody odbywały się na hali TOSiR w Tarnowie i to było niesamowite widowisko). Wczoraj oprócz konkurencji na czas , były jeszcze zawody na prowadzenie i to one zrobiły na mnie największe wrażenie.
Tarnów to taki mocny ośrodek jeśli chodzi o wspinaczkę sportową. Wiadomo stąd jest Tomek Oleksy i Edyta Ropek ( zdobywcy Pucharów Świata). Tym razem nie było Edyty, był Tomek, który chyba powoli konczy swoją zawodową karierę i bardziej skupia się na pracy z młodzieżą. Tomek w obydwu konkurencjach zajął drugie miejsce.
Powiem tak… mam ogromną przyjemność z patrzenia na ludzi na ścianie. Ludzkie ciało wyczynia tam na tej ścianie tak niesamowite rzeczy i wygląda tak pięknie. Po prostu to jest czyste PIĘKNO.
Tu jest tylko sztuczna ściana, myślę, ze jak dojdzie do tego skała… to można doznać ekstazy patrząć. Nie wiem co takiego w tym jest, ale jak patrzę na wspinaczy, nawet jak się nie wspinanją to w ich ruchach jest coś fajnego, taka naturalna gibkość…
Kiedy patrzyłam na zawody na prowadzenie uświadomiłam sobie jedną nie fajną rzecz… niestety moje kolano chore takich ewolucji nie wytrzyma, tak więc chyba muszę się pogodzić z tym, że moje zabawy na ściance będą znacznie ograniczone i będą się sprowadzać do jakichś łatwych dróg.
Zresztą co tu dużo mówić… Boże.. skala trudności tych dróg była taka, ze tylko jedna kobieta przeszła całą drogę, a wśród mężczyzn żaden nie dał rady.
Niewiarygodne ile ci ludzie mają siły w rękach, jak potrafią wisiec na jednej ręce…
Nikt kto nie próbował wspinania się na ściance, nawet nie jest w stanie sobie tego wyobrazić.
A dzisiaj słonce znowu świeci od rana, więc zaraz jadę na trening i być może dzisiaj ruszę gdzieś w górki.
Edyta się wspina na skałkę w Zurowej ( nasz piekny powiat tarnowski)
a tutaj początkowe kadry z zawodów, na których kiedyś byłam i ścianka na tarnowskim TOSiR, na której miałam okazję się wspinać
http://www.tarnow.pl/index.php/pol/Galeria/Galeria-Miasto/Galeria-Miasto-2010/Uroczyste-otwarcie-wyremontowanego-dworca-PKP
- DST 30.00km
- Teren 1.00km
- Czas 01:15
- VAVG 24.00km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 19 listopada 2010
Wspomnienia różnego rodzaju:)
Zaczyna się sezon sportów zimowych. Rekalmują wystepy Justyny Kowalczyk. Muzyka w tych reklamach , to ta sama muzyka, którą grają u GG podczas dekoracji.
To pobudziło moje wspomnienia.
Otworzylam Youtube’a i zaczełam oglądać filmki.
Pomyślałam sobie oglądając je: o rany… po jakich górach my jeździmy!!! Ale jestesmy dzielni!
Zresztą spójrzcie na ten film z Istebnej ( nawet jesteśmy na nim z Krysią, ona w sektorze, ja z boku jej kibicuję, jest i Jbike i inni znajomi).. na ten podjazd na Ochodzitą… O rany.. sama nie wiem jak tam wjechałam, myslałam, ze wiatr mnie zdmuchnie , ze nie utrzymam się na rowerze.
Piękne wspomnienia, cudowne , niezapomniane.
Góry.. gory, maratonowe trasy… jak ja za Wami tęsknię! I jaka szkoda, że żadna telewizja nie pokazuje tych właśnie maratonów. Tych najpiękniejszych tras w Polsce.
Co my tam mamy w tv? Tylko płaski Skandia maraton.
Obejrzyjcie
I jeszcze coś takiego fajnego znalazłam… Oj ten Kraków, w mojej pamięci zostanie na zawsze.
Właśnie takie maratony.. w takich warunkach zapadają w pamięć jak żadne inne….
Hm.. nabrało mnie dzisiaj na wspomnienia.
Może też dlatego, że przesłał mi kolega zdjęcia z Kazimierza.
Pomyslałam sobie: niewiele mają wspolnego z rowerem, ale cóż z tego. Powklejam je sobie na bloga, bo zostaną tu ku wspomnieniu, a tak zaginęłyby gdzieś w czeluściach komputera.
A poza tym warto pokazać kawałek Kazimierza, tym , którzy go nie widzieli.
Z Kazimierza pozostały mi wspomnienia… sliczny magnes na lodówce i bukiet lawendy w łazience






To pobudziło moje wspomnienia.
Otworzylam Youtube’a i zaczełam oglądać filmki.
Pomyślałam sobie oglądając je: o rany… po jakich górach my jeździmy!!! Ale jestesmy dzielni!
Zresztą spójrzcie na ten film z Istebnej ( nawet jesteśmy na nim z Krysią, ona w sektorze, ja z boku jej kibicuję, jest i Jbike i inni znajomi).. na ten podjazd na Ochodzitą… O rany.. sama nie wiem jak tam wjechałam, myslałam, ze wiatr mnie zdmuchnie , ze nie utrzymam się na rowerze.
Piękne wspomnienia, cudowne , niezapomniane.
Góry.. gory, maratonowe trasy… jak ja za Wami tęsknię! I jaka szkoda, że żadna telewizja nie pokazuje tych właśnie maratonów. Tych najpiękniejszych tras w Polsce.
Co my tam mamy w tv? Tylko płaski Skandia maraton.
Obejrzyjcie
I jeszcze coś takiego fajnego znalazłam… Oj ten Kraków, w mojej pamięci zostanie na zawsze.
Właśnie takie maratony.. w takich warunkach zapadają w pamięć jak żadne inne….
Hm.. nabrało mnie dzisiaj na wspomnienia.
Może też dlatego, że przesłał mi kolega zdjęcia z Kazimierza.
Pomyslałam sobie: niewiele mają wspolnego z rowerem, ale cóż z tego. Powklejam je sobie na bloga, bo zostaną tu ku wspomnieniu, a tak zaginęłyby gdzieś w czeluściach komputera.
A poza tym warto pokazać kawałek Kazimierza, tym , którzy go nie widzieli.
Z Kazimierza pozostały mi wspomnienia… sliczny magnes na lodówce i bukiet lawendy w łazience

Jesień w Kazimierzu© lemuriza1972

Kazimierz Wzgórze Trzech Krzyży plus ekipa z tarnowskiego Starostwa:)© lemuriza1972

Jesteśmy w swoim żywiole:), aniołki, świece, filiżanki, kubki, obrazki.. i moja róża turkusowa:)© lemuriza1972

Nad Wisłą w Kazimierzu© lemuriza1972

Kazimierskie figury:)© lemuriza1972

Była tez kolacja i spiewanie piesni różnego rodzaju:)© lemuriza1972

kazimierskie widoczki© lemuriza1972
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 listopada 2010
o Asfalcie, ratownikach, psie, kocie, Camel Trophy i interesującym życiu:)
Taka sobie krótka , asfaltowa jazda.
Trasą, którą przemierzałam wiosną, kiedy w terenie było jeszcze b. mokro.
Czyli pod MPEC, ścieżką do Brukbetu, Klikowa, Biała, Bobrowniki, Biała, Mościce.
Jazda nocą i o tej porze roku, nie przynosi już takiej przyjemności niestety.
Nie ma zapachów, widoków, górek. To jest już jazda tylko i wyłącznie dla rozruszania zastanych kości i podreperowania psychiki.
Od tygodnia morduje się z pewnym problemem w pracy i bardzo ruch mi jest potrzebny. Żeby się po prostu odstresować.
Dzisiaj mój ulubiony serial czyli Ratownicy – Zakopane, Tatry, górale, dzielni faceci,wspinaczka, widoki i rężyser tarnowianin Marcin Wrona:). Lubię ten film.. bo góry, bo wspinaczka...:) Marzenia.
A na koniec fragment felietonu Leszka K. Talko, który dzisiaj przeczytałam w TS.
Tytuł : Marzenia.
„ – I widzisz- mówię. Tak kończą się wszystkie marzenia. Człowiek wymyśli sobie jakąś idyllę. Dom, psy, dzieci, koty. A tu popatrz, droga zamokła i nie mogłem dojechać, samochód się zakopał. Musiałem isć po sąsiada z traktorem. Kupiłem sobie wyciagarkę i sam się wyciągam, ale musi być jakieś drzewo w pobliżu. Zamiast retrievera widzisz co mam. Koty we trzy łapały jedną mysz. Mysz szła sobie przez pokój, a one piechotą rządkiem za nią. Litości! Czy przynajmniej łowne nie mogłyby być? W koncu wziałem garnek, złapałem mysz i wypuściłem za płot. A potem poszedłem zdejmować czwartego kota, bo siedział na drzewie i się darł, że zejsc nie potrafi. I tyle mam z tych marzeń.
Mój przyjaciel milczał chwilę.
- Wiesz co- powiedział – ty to masz szczęście. Opowiadałem w pracy twoje przygody z dojazdem i wszyscy faceci zazdrościli , ze musisz po drodze do domu taki Camel Trophy odstawiać. Oni też by chcieli, zony ich puszczają raz do roku i wtedy jeżdżą, ale co to jest. A ja mam rasowego psa, ale on po prostu je i śpi. Jak to pies. Ty to masz interesujące życie”.
No… rozejrzyjcie się wokół siebie. Może też macie szczęście i interesujące zycie?
Ba , ja jestem tego prawie pewna.
Trasą, którą przemierzałam wiosną, kiedy w terenie było jeszcze b. mokro.
Czyli pod MPEC, ścieżką do Brukbetu, Klikowa, Biała, Bobrowniki, Biała, Mościce.
Jazda nocą i o tej porze roku, nie przynosi już takiej przyjemności niestety.
Nie ma zapachów, widoków, górek. To jest już jazda tylko i wyłącznie dla rozruszania zastanych kości i podreperowania psychiki.
Od tygodnia morduje się z pewnym problemem w pracy i bardzo ruch mi jest potrzebny. Żeby się po prostu odstresować.
Dzisiaj mój ulubiony serial czyli Ratownicy – Zakopane, Tatry, górale, dzielni faceci,wspinaczka, widoki i rężyser tarnowianin Marcin Wrona:). Lubię ten film.. bo góry, bo wspinaczka...:) Marzenia.
A na koniec fragment felietonu Leszka K. Talko, który dzisiaj przeczytałam w TS.
Tytuł : Marzenia.
„ – I widzisz- mówię. Tak kończą się wszystkie marzenia. Człowiek wymyśli sobie jakąś idyllę. Dom, psy, dzieci, koty. A tu popatrz, droga zamokła i nie mogłem dojechać, samochód się zakopał. Musiałem isć po sąsiada z traktorem. Kupiłem sobie wyciagarkę i sam się wyciągam, ale musi być jakieś drzewo w pobliżu. Zamiast retrievera widzisz co mam. Koty we trzy łapały jedną mysz. Mysz szła sobie przez pokój, a one piechotą rządkiem za nią. Litości! Czy przynajmniej łowne nie mogłyby być? W koncu wziałem garnek, złapałem mysz i wypuściłem za płot. A potem poszedłem zdejmować czwartego kota, bo siedział na drzewie i się darł, że zejsc nie potrafi. I tyle mam z tych marzeń.
Mój przyjaciel milczał chwilę.
- Wiesz co- powiedział – ty to masz szczęście. Opowiadałem w pracy twoje przygody z dojazdem i wszyscy faceci zazdrościli , ze musisz po drodze do domu taki Camel Trophy odstawiać. Oni też by chcieli, zony ich puszczają raz do roku i wtedy jeżdżą, ale co to jest. A ja mam rasowego psa, ale on po prostu je i śpi. Jak to pies. Ty to masz interesujące życie”.
No… rozejrzyjcie się wokół siebie. Może też macie szczęście i interesujące zycie?
Ba , ja jestem tego prawie pewna.
- DST 25.00km
- Czas 01:10
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 16 listopada 2010
Do refleksji
Zrezygnowałam dzisiaj z roweru.. właściwie bez konkretnego powodu ( chociaż pewnym powodem bylo zimno, które poczułam idąc z pracy). Ale zimno da sie przeżyć, w koncu zdarza mi sie jeździć w zimie. Tak po prostu pomyslałam... ugotuję obiad spokojnie, poczytam , coś zrobię w domu, poćwiczę.
Poćwiczyłam trochę, ale bez szału.
Zaczęłam czytać książkę o Wandzie Rutkiewicz ( kolejną) "Karawana do marzeń". Niestety okazało się , ze I częśc tej książki to po prostu "Na jednej linie", a tę już czytałam. Trudno.
I znowu głowa pełna marzeń o górach.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wreszcie w przyszłym tygodniu pojdziemy na ściankę. Dzisiaj nawet trochę pochodziłam w moim butach do wspinaczki - moich najbrzydszych butach świata:), chociaż to pewnie nie najlepszy pomysł, no bo przecież jak to buty do wspinaczki, są ciut za małe.
Do refleksji:)
przeczytałam dzisiaj wywiad z Anną Dymną
" Trzeba się cieszyć każdą chwilą, bo to największy skarb. Niepełnosprawni przyjaciele pokazali mi, jak silny i piękny jest człowiek. Od kobiety przykutej do wózka, usłyszałam: " Wiesz , gdy ktoś na mnie patrzy, musi poczuć , że jest szczęśliwy. I ja po to własnie jestem".
Poćwiczyłam trochę, ale bez szału.
Zaczęłam czytać książkę o Wandzie Rutkiewicz ( kolejną) "Karawana do marzeń". Niestety okazało się , ze I częśc tej książki to po prostu "Na jednej linie", a tę już czytałam. Trudno.
I znowu głowa pełna marzeń o górach.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wreszcie w przyszłym tygodniu pojdziemy na ściankę. Dzisiaj nawet trochę pochodziłam w moim butach do wspinaczki - moich najbrzydszych butach świata:), chociaż to pewnie nie najlepszy pomysł, no bo przecież jak to buty do wspinaczki, są ciut za małe.
Do refleksji:)
przeczytałam dzisiaj wywiad z Anną Dymną
" Trzeba się cieszyć każdą chwilą, bo to największy skarb. Niepełnosprawni przyjaciele pokazali mi, jak silny i piękny jest człowiek. Od kobiety przykutej do wózka, usłyszałam: " Wiesz , gdy ktoś na mnie patrzy, musi poczuć , że jest szczęśliwy. I ja po to własnie jestem".
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 listopada 2010
Wiosna i ...
zimno...No tak. W dzien było cieplutko, ale wtedy to ja mordowałam się z pracowymi problemami. A wieczorem zrobiło się wilgotno i chłodno, tak że.. zmarzły mi stopy, no i to bardzo:(.
Poza tym jazda tradycyjna jesienna - trasa tradycyjna po lesie Radłowskim.
Niestety w okolicach budowy autostrady wjechałam w coś co niby wydaje sie być zwykłym wapnem, a jest czymś innym, żre i dusi... także po jeździe musiałam rower z tego czyścić. Mirek jako drogowiec wyjaśnił mi co to jest i jak się nazywa, ale zapomniałam.
jechało się dobrze, momentami szybko.
Pogadaliśmy trochę o górach i namówiłam Mirka żebysmy w Tatry gdzieś wiosną poszli i żeby może jego kolega-alpinista co ma schronisko w Sudetach poduczył nas wspinania się.
a na razie widoki Tatr z Tarnowa i okolic. Zdjęcia kolegów z forum rowerum ( mam nadzieję, ze sie nie obrażą, ale są tak piękne, ze chciałam je pokazać szerszemu gronu).


Zobaczymy co wyjdzie z tych planów.
Poza tym jazda tradycyjna jesienna - trasa tradycyjna po lesie Radłowskim.
Niestety w okolicach budowy autostrady wjechałam w coś co niby wydaje sie być zwykłym wapnem, a jest czymś innym, żre i dusi... także po jeździe musiałam rower z tego czyścić. Mirek jako drogowiec wyjaśnił mi co to jest i jak się nazywa, ale zapomniałam.
jechało się dobrze, momentami szybko.
Pogadaliśmy trochę o górach i namówiłam Mirka żebysmy w Tatry gdzieś wiosną poszli i żeby może jego kolega-alpinista co ma schronisko w Sudetach poduczył nas wspinania się.
a na razie widoki Tatr z Tarnowa i okolic. Zdjęcia kolegów z forum rowerum ( mam nadzieję, ze sie nie obrażą, ale są tak piękne, ze chciałam je pokazać szerszemu gronu).

Widok na Tatry z okolic Tarnowa© lemuriza1972

Wierzchołki Tatr widoczne z tarnowskiego osiedla© lemuriza1972
Zobaczymy co wyjdzie z tych planów.
- DST 30.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:20
- VAVG 22.50km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 listopada 2010
Wiosna:)))
tak jakby... ptaszki śpiewają, na trawniku na osiedlu stokrotki, ja na rowerze w ciuchach ani nie jesiennych, ani nie zimowych, a wiosennych.. tak jakby:)
Bardzo, bardzo ciepło.
Miałam ochotę dzisiaj na górki, ale zwyciężył rozsądek - jestem w kiepskiej formie i byłoby mi bardzo ciężko. Trasa więc płaska, aczkolwiek niespodziewanie pojawiły się ze 3 podjazdy:).
Najpierw do Żabna przez Białą, Bobrowniki ( tu kawałek "podkładem" pod autostradę, ależ ciężko jak po plaży, bo piach), Łęg Tarnowski, Żabno.
Tutaj wpadłam na pomysł, żeby pojechać dalej.. do Odporyszowa. a żeby dojechać do Odporyszowa, trzeba pokonać jeden podjazd asfaltowy:).W Odporyszowie jest kilka ciekawych obiektów do obejrzenia: cudowne źródełko
(Cudowna studzienka w Odporyszowie:
Łącząc podróż po Odporyszowie w dłuższą podróż nie sposób ominąć miejsca, które związane jest zarówno z historią polski jak i kultem maryjnym. W małej dolinie, na skraju Odporyszowa, znajduje się miejsce „siedmiu cudownych źródełek”., które wytrysnęły w czasie objawienia się Matki Boskiej w czasie potopu szwedzkiego. Obecnie twierdzi się, że woda z jedynego pozostałego źródła ma właściwości lecznicze. Miejsce to, jak i inne pozostałe w Odporyszowie możemy dogodnie zwiedzić piechotą lub podczas wycieczki rowerowej) , Muzeum Jana Wnęka
( Muzeum im. Jana Wnęka:
Postać Jana Wnęka jest nierozerwalnie kojarzona z miejscowością Odporyszów. To tutaj ten zdolny chłop zamieszkał, pracował, a co więcej rozwijał pasję awiatora. Trudniący się rzeźbą cieśla wykonał dla parafii odporyszowskiej drogę krzyżową, a także kilkadziesiąt rzeźb przedstawiających sceny z życia biblijnego. Spuściznę Jana Wnęka podziwiać możemy w specjalnie do tego przygotowanej sali, która mieści się tuż obok sanktuarium. Ciekawostką na skalę światową jest również fakt, że Wnęk już w latach 60-tych XIX wieku oddawał się szybownictwu na skonstruowanych przez siebie skrzydłach. Jego loty, które rozpoczynały się z dzwonnicy kościoła podziwiała odporyszowska publiczność. Jego skrzydła pozwalały mu na pokonywanie odległości nawet do 3 km. Ostatni lot z wieży zakończył się tragicznie dla „Ikara znad Dunajca” w roku 1869) oraz sanktuarium.
Dolinka ze źródełkiem jest bardzo urokliwa, a jak sie wjedzie głębiej w las, to są pagóreczki niczego sobie i tam poczułam się przez moment jak na maratonie. Młyneczek, grząskie podłoże i walka o utrzymanie się na rowerze.
Udało się:), ale przyjemnie!
No i z powrotem do Tarnowa, przez Podlesie Dębowe i krótki przystanek nad zalewem. Potem wzdłuż Dunajca do Radłowa, z Radłowa skręt na Bobrowniki, Rudkę i do domu bocznymi drogami.
Cudownie ciepło, więc jazda zakonczona piwem pod blokiem:).
Do Zabna z wiatrem, wiec bez problemów ponad 30 km/h, z powrotem było już cięzko.
Marzył, marzył spełniał marzenia... zginął spełniając marzenie...
Ryszard Ostrowski
BALLADA O ZŁAMANYCH SKRZYDŁACH
W chałupie Wnęków - Tekli i Marcina,
Strzechą pokrytej solidnie, jak trzeba,
Zaraz po żniwach rozległ się płacz syna.
Cieszyli nim się - jakby im spadł z nieba.
Bocian go przyniósł - co w stawisku brodził
- takich nie znajdzie na polu kapusty,
W dwudziestym ósmym dniu sierpnia się rodził
I rok był wtedy też dwudziesty ósmy.
Ksiądz go w Radgoszczy ochrzcił, w księgi wpisał,
Chrzestni - przez Żdżary - do domu odnieśli,
W Kaczówce, Jaśka jesion ukołysał,
A szumiał pięknie - dla przyszłego cieśli...
Jasiek od dziecka strugał coś kozikiem:
Majstrował wózki, skrzydlate wiatraki,
Śmiano się nieraz, że był czeladnikiem,
A wciąż jak dziecko - gapił się na ptaki...
Zręczne Jaśkowe były obie ręce,
Nie od parady była też i głowa.
Sędziwym ojcom dał pokłon w podzięce,
Za chlebem poszedł do Odporyszowa.
Tu znalazł pracę i żonę Mariannę,
A ksiądz Morgenstern nie żałował grosza,
Żeby w Krakowie Przenajświętszą Pannę
Jasiek obejrzał - tę od Wita Stwosza...
Mistrz z Norymbergi w głowie mu zawrócił,
Ołtarz Mariacki Jaśka oczarował,
Rzeźbił swych świętych jak w transie - gdy wrócił,
Aniołom skrzydła pięknie cyzelował...
Jasiek nie słyszał nigdy o Ikarze,
Jednak gdy nie miał za wiele roboty
W swoim warsztacie - w końcu był stolarzem,
Z drewna i płótna zrobił sobie „loty”.
Olejem lnianym płótno nasmarował,
Rzemieniem mocnym do ramion przytroczył,
Z wieży kościelnej - gdzie pomost zbudował -
Wyszeptał „zdrowaś Maryjo” i skoczył.
W oczach ściemniało, w piersiach tchu zabrakło,
A w uszach dzwony biły na potęgę,
Wtem wiatr pochwycił, co uniósł go w światło,
Z góry Dunajca mógł zobaczyć wstęgę.
Odtąd w odpusty albo większe święta
Gawiedź Jaśkowe loty podziwiała,
Gęby rozwarłszy, jak dzioby - pisklęta...
Marianna z dziećmi w chałupie truchlała....
W końcu się nieba o dań upomniały.
Mówiono - człowiek mściwy im w tym pomógł.
Spadł Jasiek gdy się rzemienie zerwały...
Czterdzieści jeden lat miał - skonał w domu...
Pióra mu na grób zrzucają bociany,
Gdy się do lotu zrywają nad ranem,
A starym cieślom - życiem skołatanym -
Śnią się po nocach skrzydła połamane...
Bardzo, bardzo ciepło.
Miałam ochotę dzisiaj na górki, ale zwyciężył rozsądek - jestem w kiepskiej formie i byłoby mi bardzo ciężko. Trasa więc płaska, aczkolwiek niespodziewanie pojawiły się ze 3 podjazdy:).
Najpierw do Żabna przez Białą, Bobrowniki ( tu kawałek "podkładem" pod autostradę, ależ ciężko jak po plaży, bo piach), Łęg Tarnowski, Żabno.
Tutaj wpadłam na pomysł, żeby pojechać dalej.. do Odporyszowa. a żeby dojechać do Odporyszowa, trzeba pokonać jeden podjazd asfaltowy:).W Odporyszowie jest kilka ciekawych obiektów do obejrzenia: cudowne źródełko
(Cudowna studzienka w Odporyszowie:
Łącząc podróż po Odporyszowie w dłuższą podróż nie sposób ominąć miejsca, które związane jest zarówno z historią polski jak i kultem maryjnym. W małej dolinie, na skraju Odporyszowa, znajduje się miejsce „siedmiu cudownych źródełek”., które wytrysnęły w czasie objawienia się Matki Boskiej w czasie potopu szwedzkiego. Obecnie twierdzi się, że woda z jedynego pozostałego źródła ma właściwości lecznicze. Miejsce to, jak i inne pozostałe w Odporyszowie możemy dogodnie zwiedzić piechotą lub podczas wycieczki rowerowej) , Muzeum Jana Wnęka
( Muzeum im. Jana Wnęka:
Postać Jana Wnęka jest nierozerwalnie kojarzona z miejscowością Odporyszów. To tutaj ten zdolny chłop zamieszkał, pracował, a co więcej rozwijał pasję awiatora. Trudniący się rzeźbą cieśla wykonał dla parafii odporyszowskiej drogę krzyżową, a także kilkadziesiąt rzeźb przedstawiających sceny z życia biblijnego. Spuściznę Jana Wnęka podziwiać możemy w specjalnie do tego przygotowanej sali, która mieści się tuż obok sanktuarium. Ciekawostką na skalę światową jest również fakt, że Wnęk już w latach 60-tych XIX wieku oddawał się szybownictwu na skonstruowanych przez siebie skrzydłach. Jego loty, które rozpoczynały się z dzwonnicy kościoła podziwiała odporyszowska publiczność. Jego skrzydła pozwalały mu na pokonywanie odległości nawet do 3 km. Ostatni lot z wieży zakończył się tragicznie dla „Ikara znad Dunajca” w roku 1869) oraz sanktuarium.
Dolinka ze źródełkiem jest bardzo urokliwa, a jak sie wjedzie głębiej w las, to są pagóreczki niczego sobie i tam poczułam się przez moment jak na maratonie. Młyneczek, grząskie podłoże i walka o utrzymanie się na rowerze.
Udało się:), ale przyjemnie!
No i z powrotem do Tarnowa, przez Podlesie Dębowe i krótki przystanek nad zalewem. Potem wzdłuż Dunajca do Radłowa, z Radłowa skręt na Bobrowniki, Rudkę i do domu bocznymi drogami.
Cudownie ciepło, więc jazda zakonczona piwem pod blokiem:).
Do Zabna z wiatrem, wiec bez problemów ponad 30 km/h, z powrotem było już cięzko.
Marzył, marzył spełniał marzenia... zginął spełniając marzenie...
Ryszard Ostrowski
BALLADA O ZŁAMANYCH SKRZYDŁACH
W chałupie Wnęków - Tekli i Marcina,
Strzechą pokrytej solidnie, jak trzeba,
Zaraz po żniwach rozległ się płacz syna.
Cieszyli nim się - jakby im spadł z nieba.
Bocian go przyniósł - co w stawisku brodził
- takich nie znajdzie na polu kapusty,
W dwudziestym ósmym dniu sierpnia się rodził
I rok był wtedy też dwudziesty ósmy.
Ksiądz go w Radgoszczy ochrzcił, w księgi wpisał,
Chrzestni - przez Żdżary - do domu odnieśli,
W Kaczówce, Jaśka jesion ukołysał,
A szumiał pięknie - dla przyszłego cieśli...
Jasiek od dziecka strugał coś kozikiem:
Majstrował wózki, skrzydlate wiatraki,
Śmiano się nieraz, że był czeladnikiem,
A wciąż jak dziecko - gapił się na ptaki...
Zręczne Jaśkowe były obie ręce,
Nie od parady była też i głowa.
Sędziwym ojcom dał pokłon w podzięce,
Za chlebem poszedł do Odporyszowa.
Tu znalazł pracę i żonę Mariannę,
A ksiądz Morgenstern nie żałował grosza,
Żeby w Krakowie Przenajświętszą Pannę
Jasiek obejrzał - tę od Wita Stwosza...
Mistrz z Norymbergi w głowie mu zawrócił,
Ołtarz Mariacki Jaśka oczarował,
Rzeźbił swych świętych jak w transie - gdy wrócił,
Aniołom skrzydła pięknie cyzelował...
Jasiek nie słyszał nigdy o Ikarze,
Jednak gdy nie miał za wiele roboty
W swoim warsztacie - w końcu był stolarzem,
Z drewna i płótna zrobił sobie „loty”.
Olejem lnianym płótno nasmarował,
Rzemieniem mocnym do ramion przytroczył,
Z wieży kościelnej - gdzie pomost zbudował -
Wyszeptał „zdrowaś Maryjo” i skoczył.
W oczach ściemniało, w piersiach tchu zabrakło,
A w uszach dzwony biły na potęgę,
Wtem wiatr pochwycił, co uniósł go w światło,
Z góry Dunajca mógł zobaczyć wstęgę.
Odtąd w odpusty albo większe święta
Gawiedź Jaśkowe loty podziwiała,
Gęby rozwarłszy, jak dzioby - pisklęta...
Marianna z dziećmi w chałupie truchlała....
W końcu się nieba o dań upomniały.
Mówiono - człowiek mściwy im w tym pomógł.
Spadł Jasiek gdy się rzemienie zerwały...
Czterdzieści jeden lat miał - skonał w domu...
Pióra mu na grób zrzucają bociany,
Gdy się do lotu zrywają nad ranem,
A starym cieślom - życiem skołatanym -
Śnią się po nocach skrzydła połamane...

Przesiadka na rower wodny made in China© lemuriza1972
- DST 54.00km
- Teren 3.00km
- Czas 02:15
- VAVG 24.00km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt KTM
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 listopada 2010
Mycie:)
Ależ piękna pogoda, to nie do wiary, że mamy połowę listopada.
Czułam się dzisiaj ( myjąc KTM-a pod blokiem) niemalże jak w lecie.
Miał być długi odpoczynkowy weekend, a niestety.. mnóstwo zajęć i myślenie o pracy:) plus czytanie przepisów, no ale cóż.
Wczoraj trochę padało, więc KMT doczekał się mycia dopiero dzisiaj. Zeszło mi ponad 2 godziny, ale czyszczenia łancucha, kasety i innych rzeczy.
No ale za to KMT stoi sliczny i błyszczący i jest gotowy do oddania go do serwisu ( konkretnie to najbardziej zalezy mi na przeserwisowaniu amorka, reszta przy okazji). Chciałabym zeby sobie stał przeserwisowany i gotowy do wiosny, teraz nadszedł czas Magnusa:)
Czułam się dzisiaj ( myjąc KTM-a pod blokiem) niemalże jak w lecie.
Miał być długi odpoczynkowy weekend, a niestety.. mnóstwo zajęć i myślenie o pracy:) plus czytanie przepisów, no ale cóż.
Wczoraj trochę padało, więc KMT doczekał się mycia dopiero dzisiaj. Zeszło mi ponad 2 godziny, ale czyszczenia łancucha, kasety i innych rzeczy.
No ale za to KMT stoi sliczny i błyszczący i jest gotowy do oddania go do serwisu ( konkretnie to najbardziej zalezy mi na przeserwisowaniu amorka, reszta przy okazji). Chciałabym zeby sobie stał przeserwisowany i gotowy do wiosny, teraz nadszedł czas Magnusa:)
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 listopada 2010
Tym razem nie po ciemku
Kiedy wstałam rano, wydawało się, ze pogoda będzie przepiękna, w sam raz na rower. Słonce, ciepło. Pomyślałam: ale nas ta pogoda rozpieszcza...
Bo to prawda, takiego listopada nie pamietam...
Ale złudne to było.
Słonce zachodziło, a wiatr wiał taki, że naprawdę pedałowało sie z trudem.
No , ale trochę pojeździliśmy. Scieżki raczej tradycyjnie, leśne.. z jednym małym odstępstem. Skręcilismy w niezane, ale wyjechaliśmy koniec końców tak gdzie zawsze.
Jutro odpoczynek. Będę myć KTM-a bo wstyd sie przyznać, ale stoi brudny od Istebnej.
Bo to prawda, takiego listopada nie pamietam...
Ale złudne to było.
Słonce zachodziło, a wiatr wiał taki, że naprawdę pedałowało sie z trudem.
No , ale trochę pojeździliśmy. Scieżki raczej tradycyjnie, leśne.. z jednym małym odstępstem. Skręcilismy w niezane, ale wyjechaliśmy koniec końców tak gdzie zawsze.
Jutro odpoczynek. Będę myć KTM-a bo wstyd sie przyznać, ale stoi brudny od Istebnej.
- DST 40.00km
- Teren 22.00km
- Czas 01:46
- VAVG 22.64km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 listopada 2010
I znowu wieczorową porą
Wczoraj nie miałam czasu, żeby dodać wpis, a wykonaliśmy z Mirkiem nocną jazdę.
Tym razem bez przygód, tylko sarna nagle wyskoczyła z ciemności i przeskoczyła przez drogę jakieś 2 metry przed nami. Robi wrażenie:)
Poza tym pogadalismy o górach wysokich. Mirek wspominał różne przygody z rajdów ekstremalnych. Fajnie opowiada.
Góry, góry, góry...
a dzisiaj masakrycznie cięzki dzień, taki z gatunku odbierających częsc energii.
Tuż przed 15.00, kiedy cieszyłam się już na myśl o wolnych 4 dniach... przykra niespodzianka i potęzny problem. Trzeba będzie pomyśleć przez te wolne dni nad strategią jego rozwiązania.
Lubię swoją pracę, naprawdę, ale czasem... wbija mnie w parkiet.
Powtarzam sobie jednak: nieraz juz sobie poradziłam w bardzo trudnych sytuacjach, poradzę sobie i teraz.
Muszę. Nie mam wyjścia.
Potem zadziałało jakby prawo serii i ciąg niefajnych zdarzeń, na skutek, których jak wyszłam z domu o 6.50, to wróciłam o 18.30, kompletnie psychicznie wyczerpana.
Ale usłyszałam w radiu jakąś reklamę z takim tekstem:
" Trzeba się trzymać wyznaczonej drogi, chociaż warunki bywają zmienne"
No to sie trzymam:)
Indios Bravos
Całe życie wierzyłem w głębi
Że nadejdą dni
Kiedy wszystko to, co mnie gnębi
Marnym, niczym pył
Stanie się, gdy znajdzie mnie mój los
I moim głosem on powie mi
Oto nadchodzi dzień zbudzenia
Dzień ponad wszystkie dni
Nigdy więcej z drogi nie skręcę
Bo przejąłem ster
Zaciśnięte na nim me ręce
Dokąd płynąć wiem
Choć w oczy czasem wieje wiatr ....
a czasem jego brak
Tym razem bez przygód, tylko sarna nagle wyskoczyła z ciemności i przeskoczyła przez drogę jakieś 2 metry przed nami. Robi wrażenie:)
Poza tym pogadalismy o górach wysokich. Mirek wspominał różne przygody z rajdów ekstremalnych. Fajnie opowiada.
Góry, góry, góry...
a dzisiaj masakrycznie cięzki dzień, taki z gatunku odbierających częsc energii.
Tuż przed 15.00, kiedy cieszyłam się już na myśl o wolnych 4 dniach... przykra niespodzianka i potęzny problem. Trzeba będzie pomyśleć przez te wolne dni nad strategią jego rozwiązania.
Lubię swoją pracę, naprawdę, ale czasem... wbija mnie w parkiet.
Powtarzam sobie jednak: nieraz juz sobie poradziłam w bardzo trudnych sytuacjach, poradzę sobie i teraz.
Muszę. Nie mam wyjścia.
Potem zadziałało jakby prawo serii i ciąg niefajnych zdarzeń, na skutek, których jak wyszłam z domu o 6.50, to wróciłam o 18.30, kompletnie psychicznie wyczerpana.
Ale usłyszałam w radiu jakąś reklamę z takim tekstem:
" Trzeba się trzymać wyznaczonej drogi, chociaż warunki bywają zmienne"
No to sie trzymam:)
Indios Bravos
Całe życie wierzyłem w głębi
Że nadejdą dni
Kiedy wszystko to, co mnie gnębi
Marnym, niczym pył
Stanie się, gdy znajdzie mnie mój los
I moim głosem on powie mi
Oto nadchodzi dzień zbudzenia
Dzień ponad wszystkie dni
Nigdy więcej z drogi nie skręcę
Bo przejąłem ster
Zaciśnięte na nim me ręce
Dokąd płynąć wiem
Choć w oczy czasem wieje wiatr ....
a czasem jego brak
- DST 30.00km
- Teren 12.00km
- Czas 01:24
- VAVG 21.43km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 8 listopada 2010
Night riding kolejna edycja
Kolejna jazda po ciemnym lesie. Tym razem bez wielkich przygód ( no może poza tym, że kolega na jakieś 1,5 km przed domem, skacząc na krawężnik złapał snejka i dalej mieliśmy już spacer).
Jazda zakończona miodowym piwem pod blokiem. Jak w lecie:), tak ciepło było. Listopad.. a my piwo pijemy na zewnątrz. Nie do wiary.
Jazda zakończona miodowym piwem pod blokiem. Jak w lecie:), tak ciepło było. Listopad.. a my piwo pijemy na zewnątrz. Nie do wiary.
- DST 30.00km
- Teren 22.00km
- Czas 01:25
- VAVG 21.18km/h
- Sprzęt Kellys Magnus
- Aktywność Jazda na rowerze





